sobota, 13 października 2012

Recenzja - Growing Pains [4x01]


 11. października miał być dniem, który wszystkim fanom Pamiętników zapadnie
głęboko w pamięć.
Dyskusje na temat odcinka 4x01 trwały już o wiele wcześniej,
wypowiadano się na temat swoich oczekiwań, układano własne scenariusze.
Na portalach społecznościowych tworzono grupy, których członkowie deklarowali
chęć obejrzenia premierowego odcinka sezonu czwartego. Ciekawość jeszcze
bardziej podsycała jakże gustowna promocja zdjęciowa serialu, niejasne
i jednocześnie genialnie się prezentujące portrety głównych bohaterów.
Przyznacie więc, że opakowanie było wyjątkowo piękne. Dziś, dwa dni po nocnej
premierze "Growing Pains", możemy przyjrzeć się jego wnętrzu...

I tak początek wydał mi się wyjątkowo... surowy? Dość dziwny klimat i trochę
sztuczne, częściowo wyprane z emocji
(przynajmniej moim zdaniem) dialogi nie
zrobiły na mnie większego wrażenia. Zresztą podobny klimat utrzymywał się
przez cały odcinek. Wydawało mi się, że sceny zmieniały się tym razem wyjątkowo
niezgrabnie
, co wpływało na ogólne odczucie chaosu panującego w epizodzie. Być
może było to spowodowane tym, iż wątek przejmowania kontroli przez pastora
Young'a był dla producentów czymś nowym, co nie do końca wiedzieli jak
przedstawić, z czym nie do końca sobie poradzili. Część scen oczywiście była
dopracowana
, np.: wydarzenia z cel Stefana, Eleny i Rebbekah'i, przybycie
Matt'a i Damon'a na ranczo pastora, czy nawet pojmowanie pojedynczych wampirów.
Gorzej było z poskładaniem tego w jedną całość. Może to po prostu moje
odzwyczajenie się od oglądania Pamiętników po tak długiej przerwie, a może coś
więcej. Jednak momentami zastanawiałem się nawet, czy w ogóle oglądam Pamiętniki.
Nieco dziwne ujęcia mające przedstawić wyostrzenie się zmysłów Eleny... Wiem,
jaki to miało cel, ale nie do końca to kupiłem i szczerze kojarzyło mi się to
z jakimś słabym horrorem
do kupienia za 5 złotych na stacji benzynowej. Mam
tu na myśli przede wszystkim sceny z rozmów pastora i Eleny na jego ranczu.
W każdym razie początek epizodu wypada dość blado przy premierowym odcinku
chociażby trzeciego sezonu. A chyba po ustawieniu sobie wysokiej poprzeczki
nie powinno się dyskretnie opuszczać jej w dół o kolejne centymetry, a piąć
coraz bardziej w górę.

W połowie odcinka zacząłem się zastanawiać jak Bonnie miałaby przeprowadzić
Elenę na drugą stronę. Nie znalazłem żadnego rozsądnego rozwiązania...
i przyznam, że twórcy serialu również.
Gdy zobaczyłem, jak czarownica pojawia
się w celi młodej Gilbert i jakby nigdy nic bierze ją za ręce i zaczyna
prowadzić (...na ścianę). Może i dobrze, że Sheila ją powstrzymała, bo obawiam
się, że nastolatka nawet jako pół-wampir nie dałaby rady przeniknąć przez ścianę.

No i wreszcie zakończenie. Gdyby nie wybuchowa scena w ostatnich sekundach
odcinka, po słodkim stelenowym ujęciu czułbym się jak po jednej z bajek
Disney'a. Jak dla mnie było to zbyt teatralne i zdecydowanie za różowe.
Tego typu klatki nijak się mają do serialu grozy. Sto razy lepiej wypadła
scena, w której Elena przypomina sobie rozmowę z Damon'em
i jego wyznanie
miłości. Szkoda, że muszę to pisać, bo osobiście jestem za Steleną, ale taka
jest prawda na temat "Growing Pains".

Sporządzając notatki do opisu i recenzji odcinka zapisałem dwa hasła,
pod którymi mógłbym opublikować całą swoją analizę. Pierwsza z nich jest dość
banalna i oczywista: "Polowanie czas zacząć" i każdy wie, do jakiego wątku się
ono odnosi. Drugie z nich to... no właśnie: "Od śmiechu do łez"... Bo tak jak
Elenie gwałtownie zmieniały się emocje, tak szybko zmieniało się moje zdanie
na temat odcinka... Nawiązując do wstępu, ładna okładka, przeciętna zawartość.

5 komentarzy:

  1. myślę, że za surowo do tego podchodzisz. Starali się jak mogli i myślę, że nie udałoby im się idealnie zrobić tego odcinka bez ciapania niektórych momentów. W tym przed wakacjami upchnęli sporo więc trzeba to było jakoś ogarnąć, nie uważasz? wg mnie spisali się nieźle, ale nie na medal. Było trochę potknięć, przyznaję, ale nie do tego stopnia żeby skreślać everything ;>;>;>

    pozdrawiam, team Delena.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ale czy ktoś tu skreśla wszystko? Według mnie odcinek ma trzy wady:
      - chaotyczne połączenie scen<--pastor Young,
      - nieprzemyślane hokus-pokus Bonnie,
      - Stelena Disney na koniec.
      No i w sumie rozczarować trochę może fakt, iż Klaus wraca do siebie odcinek po przejściu do ciała Tyler'a, co - mimo że byłem przeciwnikiem tego zdarzenia - jest dla mnie zmarnowaniem wątku i można było to wykorzystać lepiej. Może trochę się pospieszyli, mogli opóźnić premierę o tydzień i dopracować. :P

      Usuń
    2. wytrzymałbyś tydzień dłużej ? ;> coś w to wątpię, ostatnie dni to wręcz się skręcałeś.
      Dopracowaliby ale wtedy i tak byś znalazł mnóstwo elementów, żeby się przyczepić ;D

      Usuń
    3. Ujmę to w ten sposób: nie jestem jedyną osobą piszącą recenzję i mającą takie a nie inne zdanie na temat tego odcinka, a skoro mówię tu np. o grupie HATAK to jest coś na rzeczy.
      W każdym razie, miejmy nadzieję, że 4x02 będzie lepszy. ;)

      Usuń
  2. Nie da się zrobić odcinka, w którym nie będzie jakiś małych błędów...Po prostu każdy z nas jest przyzwyczajony do odcinków takich jakie były w drugim sezonie... Mi odcinek się bardzo podobał, chociaż nie pobija tych z wcześniejszych sezonów...Miejmy nadzieję, że był taki, gdyż wprowadzał w historię 4 sezonu...

    OdpowiedzUsuń