wtorek, 23 października 2012

Recenzja - "Memorial" [4x02]


"Memorial" urzeka... i to pod wieloma względami. Producenci się poprawili
i gdyby nie fakt, iż odcinek był już gotowy tydzień temu, nikt nie miałby
wątpliwości, że przydał im się zimny prysznic po premierowym epizodzie
z czwartej serii. Choć patrząc na gwałtowny spadek oglądalności można wnioskować,
że niektórzy nie mają ochoty dać serialowi drugiej szansy. Albo to, albo znające
serial osoby chciały tylko na własne oczy zobaczyć przemianę Eleny. No właśnie...
Chwała jej za to, że stała się pełnowartościowym wampirem. Bo w dużej mierze -
nie obniżając zasług Connor'a i Tyler'a, to ona przyczyniła się do wyniesienia
odcinka 4x02 ponad wyżyny. Ale po kolei...

Mówiąc o "Memorial" nie sposób nie wspomnieć o nieustającej, pierwszorzędnej
akcji. Tym razem nie było czasu na oderwanie wzroku od którejkolwiek
sceny i nie wynikało to wcale z "gęstych" dialogów i szybko przewijających się
napisów. Wewnętrzna walka z żądzą krwi i balansowanie na krawędzi, jest o wiele
lepszym sposobem ukazana zmian zachodzących w Elenie od wyostrzonych zmysłów
i nieudolnie przedstawionej towarzyszącej temu silnej migreny, choć rozumiem,
że i one były potrzebne. Zostawmy jednak 4x01 na dalszym planie, czyli tam,
gdzie odesłał go "Memorial". Nieco zagubiona, ale jednak starająca się mieć
wszystko pod kontrolą Gilbert, bezpośredni, bojowo nastawiony łowca Connor
i kilkukrotnie przez niego wyprowadzany z równowagi Tyler... oto ciekawy
i co ważniejsze sprawdzony przepis na dobry odcinek.

W 4x02 nie zabrakło realistycznych, choć niecodziennych scen, np. bezpośrednie
zwracanie krwi wypitej przez Elenę. Duża część akcji odcinka odgrywana była
w kościele, producenci rzadko wprowadzają naszych ulubieńców do tego typu
neutralnych miejsc, a szkoda, bo nie można narzekać na efekt.Akcja Connor'a
przeprowadzona w czasie mszy oraz wzrastający niepokój postawionej pod ścianą
Eleny będącej jednocześnie tykającą bombą nadały odcinkowi sensacyjny oddźwięk.
Przyznam, że w Pamiętnikach z czymś podobnym mieliśmy do czynienia dość dawno,
bo w połowie drugiego sezonu. Wtedy to Elijah za pomocą kilku drobniaków
zdemolował kafejkę prowadzoną przez znajomego Rose.



Genialnym posunięciem była scena upamiętniająca zmarłych bliskich naszych
bohaterów. Symboliczne odpalenie lampionu Eleny za samą siebie przypomniało mi
trochę "urodzinowy pogrzeb" Caroline, kiedy to po raz pierwszy dmuchała świeczki
na torcie jako wampir. Dobrze, że w przypadku Gilbert twórcy wpadli na coś
oryginalnego. No i namiastka bromance'u Damon - Alaric... Myślę, że tego nie
trzeba zbytnio komentować, choć zaczyna mnie martwić zbyt częste sięganie
po motyw duchów, nawet bez obecności Jeremy'ego.

Po obejrzeniu dwóch pierwszych odcinków stwierdzam, że warto było przemęczyć się
przy "Growing Pains", by potem móc tak bardzo zachwycić się 4x02, choć wolałbym,
by twórcy Pamiętników nie serwowali nam podobnych mieszanych wrażeń w przyszłości
i nauczyli się szokować widzów na stałym, a jak się da to i coraz wyższym,
poziomie. Oby ten optymizm utrzymał się dłużej niż tydzień. ;)

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz