piątek, 13 lipca 2012

FanSeason4 - Episode 1. "Nothing Like Before" - Part III

Stefan zaparkował auto i wlepił wzrok w kierownicę. Tej nocy wydarzyło się
zbyt wiele, był rozkojarzony, rozbity... Nic nie poszło zgodnie z planem.
Umowa z Elijah'ą nie doszła do skutku, Klaus został zabity, a Rebekah
spowodowała wypadek. Ten cholerny wypadek! Przez niego Elena zostanie
wampirem! Kreaturą, o której żywot nigdy nie prosiła. Stefan wiedział,
że właśnie obrażał samego siebie, ale rozumiał też, że taka była rzeczywistość.
Nie bez powodu wampiry są utożsamiane z demonami, nie bez powodu
Jeremy i Matt chcieli uwolnić Elenę od tego wszystkiego. Szkoda tylko,
że bezskutecznie... Stefan siedział tak jeszcze przez kilka minut, aż w końcu
otworzył drzwi od samochodu, wysiadł z niego i udał się do swojego domu.
A właściwie domu Eleny, to jej przekazali całą posiadłość. A po co?
By ją chronić! Tylko co im to dało? Przez cały ten czas oszukiwali samych
siebie, naiwnie wierzyli w lepsze jutro, odwlekali nieuniknione. Przecież to
było oczywiste, że prędzej czy później Elena straci swoje człowieczeństwo,
w końcu spotyka istoty nadprzyrodzone na każdym kroku. Choć ostatniego
wieczora ubyło aż trzech z nich. Tyler Lockwood umarł przez Klausa.
Ten przeklęty Pierwotny znowu okazał się być kłamcą! A podawał się
za przyjaciela. Co gorsza Stefan mimo wszystko uparcie powtarzał sobie,
że to mogła być prawda, że może na swój sposób więź łącząca go z pierwotną
hybrydą może być pewną odmianą przyjaźni.Teraz jednak definitywnie
zmienił poglądy, przestał się już łudzić. Klaus nigdy nie był i już nie będzie
jego przyjacielem. Wcale nie przemienił Mary, to nie z jego krwi wywodziła się
Katherine, Rose, czy nawet on sam. Tylko jeśli nie z jego, to z czyjej? Elijah'y?
Rebekah'i? A może Kol'a? Stefan zszedł do piwnicy, a po chwili wrócił
z torebką krwi w ręce. Przelał jej zawartość do stojącej na tacy z alkoholem
szklanki i usiadł w fotelu przy kominku. Myślał o tym samym,
co przez ostatnich pięć godzin - wydarzeniach ubiegłego wieczoru, choć dopiero
teraz mógł podjąć się wnikliwej analizy. Co poszło nie tak, co w ich planie
zawiodło? Salvatore'owi nie dawała spokoju jeszcze jedna myśl. Jaka będzie
nowa Elena? Które cechy jej charakteru ulegną spotęgowaniu? Czy młoda
Gilbert stanie się jeszcze bardziej współczująca? A może pewna siebie
i odważna? Salvatore miał jedynie nadzieję, że przez przemianę dziewczyna
nie zepsuje się tak jak Katherine. Stefan zaczął sobie wyobrażać najgorsze
z możliwych wcieleń Eleny. Nagle ogarnęła go tak silna złość, że trzymana
w ręce szklanka rozbryznęła się w milion kawałeczków, a przetrzymywana
w niej krew stopniowo zalewała jego rękę. Wampir przyglądał się, jak strużka
ciemnoczerwonego płynu powoli spływała po jego dłoni, nadgarstku,
przedramieniu. Zachowywał się, jakby był w transie, jakby jedna z bezwładnie
spływających kropli zawładnęła całym jego umysłem.
- To wszystko moja wina! - krzyknął na tyle głośno, że jego słowa rozbrzmiały
w całym domu. Chwilę później po jego poliku spłynęła pierwsza łza. Gdyby
tylko nie zechciał jej poznać, gdyby nie wpadli na siebie tamtego dnia
w szkole... Może Elena nadal byłaby człowiekiem? Ba, może nie przeżyłaby
tych wszystkich tragicznych momentów swojego życia? Stefan czuł się winny
temu, co się stało, dlatego też postanowił dotrzymać danego bratu słowa
i wyjechać z miasta. Wątpił, by Elena zrezygnowała z Damona, stłumiła
swoje uczucia. Z kolei w takim wypadku nie wyobrażał sobie ich wspólnej
przyszłości. Ich związek kosztował nastolatkę zbyt wiele poświęceń, bólu
i cierpienia. Ale z tym już koniec. Gdy tylko Elena dokończy przemianę,
a Damon uporządkuje swoje myśli i wróci do Mystic Falls - Stefan wyjedzie.
I będzie jedynie żył nadzieją, że może kiedyś jeszcze się spotkają. Bolało go to,
gdy o tym myślał, ale wiedział, że tak musiał postąpić. Sumienie mu to
podpowiadało.
- Powinniśmy chyba porozmawiać. - Na te słowa młody Salvatore poderwał się
z miejsca i szybko odwrócił głowę za siebie. Przy regale z księgami stał nie kto
inny jak Elijah.
















- Jak śmiesz przychodzić tu po tym wszystkim?! Przez twoją durną siostrę Elena
już na zawsze straci swoje człowieczeństwo! - Gniew Stefana szybko
przerodził się w furię, co zresztą było zrozumiałe. Naprzeciw niego stał
z podniesioną głową brat Klausa i Rebekah'i. To on dopuścił do wypadku Eleny!
Nie zatrzymał swojej siostry. Nie mógł teraz tak po prostu wywinąć się
od odpowiedzialności. Oczy Stefana w jednej chwili zalała głęboka czerń
i wampir rzucił się w stronę nieproszonego gościa. Elijah był jednak na
to przygotowany. Jednym ruchem zablokował atak i omal nie zmiażdżył przy tym
pięści napastnika. Bez większych problemów przerzucił go na drugą stronę
pokoju. Z tego wszystkiego Salvatore zapomniał o tym, kto jest starszy,
a więc i silniejszy i bardziej doświadczony.
- Zastanów się, czy jest ci to potrzebne - uprzedził Elijah, gdy zobaczył,
że Stefan nie zamierza poprzestać na jednej nieudanej próbie. - Później może
już nie być odwrotu. Wampir z trudem, ale przyjął ostrzeżenie i pohamował
własne emocje. Widząc to, Pierwotny mówił dalej.
- Na wstępie pragnę powiedzieć, że jest mi przykro z powodu Eleny. Obaj wiemy,
że ona zawiniła w tym wszystkim najmniej. Chcę też abyś wiedział, że nie
zamierzam uniknąć odpowiedzialności. Mogłem powstrzymać Rebekah'ę
i nie zrobiłem tego. To moja wina. - Stefan był wyraźnie zaskoczony obrotem
sytuacji. Jednocześnie miał się na baczności, bo nadal nie znał powodu wizyty
Elijah'y.
- Rebekah'i nie ma już w Mystic Falls. Wyjechała wkrótce po tym, jak
sprowokowała wypadek.
- Niech ucieka. Lepiej dla niej, żebym więcej jej nie spotkał - wycedził
przez zaciśnięte zęby Stefan.
- Tak, wiem i rozumiem twoje rozgoryczenie. Między innymi dlatego tu
przyszedłem. - Salvatore milczał, nie spuszczając z oczu Elijah'y, który zaczął
krążyć po pomieszczeniu. - Nie oszukujmy się, jestem Pierwotnym - jednym
z pierwszych wampirów na świecie. Przez setki lat zdobyłem olbrzymią wiedzę
i liczne znajomości wśród przedstawicieli każdej rasy, w tym także czarownic.
Przed wczorajszym powrotem do miasta wolałem się przygotować na każdą
okoliczność - nawet przypadkową śmierć naszego sobowtóra. Na szczęście
dla wszystkich miała w swoich żyłach krew wampira.
- Zaraz... Co masz na myśli?
- Ciągle istnieje szansa na zachowanie człowieczeństwa Eleny. Trzeba się jednak
śpieszyć. Czas nigdy nie działał na czyjąkolwiek korzyść.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz