sobota, 7 lipca 2012

Recenzja - The Departed [3x22]


Nie jest to moja pierwsza recenzja, a kto czytał przynajmniej poprzednią, ten wie,
że byłem nieco zmartwiony w kwestii finału sezonu. "Do Not Go Gentle" - genialny
pod każdym względem. Z kolei "Before Sunset" - momentami nudny. Szybko wyszło
na jaw, że nawet wampiry miewają gorsze dni, ale jest to tylko stan chwilowy.
"The Departed" jest tego doskonałym przykładem. Czym producenci urzekli mnie
tym razem?

Myślę, że nie popełnię żadnego błędu, pisząc, że 3x22 był "odcinkiem dojrzałości".
Wszyscy bohaterowie starali się podjąć jak najbardziej przemyślane i odpowiednie
decyzje, kierując się przede wszystkim dobrem przyjaciół i rodziny. Mowa tu m. in.
o ofercie Elijah'y związanej z odejściem Pierwotnych w zamian za ciało brata,
planach Jeremy'ego i Matt'a związanych z wywiezieniem Eleny z Mystic Falls,
postanowieniu Caroline i Tyler'a (a także ich matek) o opuszczeniu rodzinnego miasta,
w końcu o uratowaniu Klausa przez Bonnie i nakazie ratowania Matt'a z zatoniętego
samochodu. Muszę przyznać, że dość przyjemnie się to oglądało i kto wie,
może niektórzy byli dumni ze swoich ulubieńców, że aż tak zmienili się na dobre
od początku serialu. Choć odmiennie może się prezentować sytuacja młodej
czarownicy Bennett. Tak czy inaczej, każda podjęta decyzja pociąga za sobą...

Konsekwencje - a tych - jak i samych postanowień bohaterów - w odcinku było
całkiem sporo.
Pozwolę sobie jednak zwrócić uwagę na dwa, według mnie
najistotniejsze, skutki, które odbiją się głośnym echem w życiu mieszkańców
Mystic Falls. Na pierwszy ogień pójdzie "pierwotny" pogromca wampirów - Alaric.
Po tym, jak Saltzman osiągnął swój cel i zakołkował Klausa, wszystko zaczęło
dziać się w zatrważającym tempie, co ma swoje dobre i złe strony. Może
dowiedzieliśmy się dość dużo, ale takie upychanie wszystkiego w jednym odcinku
sprawia, że po 40 minutach od włączenia "The Departed" trudno ci wymienić
wszystkie wydarzenia z epizodu. Oczywiście doskonałym wytłumaczeniem jest
finał sezonu i chęć zaostrzenia apetytu wszystkim fanom TVD. Ale wracając
do tematu... Szokujący ruch Ric'a rozpętał prawdziwą burzę. Zarówno bracia
Salvatore jak i Caroline przez godzinę liczyli się z tym, że mogą zginąć, byli też
pewni niechybnej śmierci młodego Lockwood'a. Sytuacja skomplikowała się jeszcze
bardziej, gdy Bonnie wprowadziła duszę Klausa do ciała Tyler'a, który zataił ten fakt
przed obiektem własnych uczuć! Niech no się Carolineo tym dowie! No i Elena,
zmuszona do podjęcia ostatecznej decyzji, z kim chce dalej chodzić. Cieszę się,
że Julie Plec zdecydowała się zakończyć ten miłosny trójkąt, który mógł działać
wielu osobom na nerwy, a samemu postanowieniu nastoletniej Gilbert nadała piękną
otoczkę szczerych uczuć
. Wydaje mi się jednak, że nie mamy się o co martwić,
a producenci wynagrodzą fanom Stefan-Elena-Damon poniesioną stratę.

Mówiąc o finale trzeciego sezonu, nie sposób jest pominąć jego szokujące
zakończenie, którego ewentualnie spodziewać się mogli fani będący po lekturze
książek L.J.Smith. Tak, tak, klub wampirów w Mystic Falls zwiększy liczbę swoich
członków o jeden. Elena Gilbert - wampir. Czy to oznacza jednak coś dobrego? O ile
Katherine zdążyła spłodzić dziecko, Elenie nie było to dane, ale czemu się tu dziwić,
jeśli sama odrzuciła starania jedynego normalnego chłopaka w mieście na rzecz braci
Salvatore? Poza tym wspaniałe źródełko magii, którym okazał się układ krwionośny
sobowtóra Petrovy, właśnie wyschło. Czy pozbycie się najbanalniejszego składnika
potężnych zaklęć mamy traktować jako podniesienie sobie poprzeczki przez twórców
serialu, czy może jest to kolejny strzał w piętę?
Wierzę, że to pierwsze. W końcu Julie
Plec nieraz dała nam dowód swoich ambicji.

Podsumowując, odcinek jak najbardziej był dobrym źródłem informacji, i zapewnił
sporą dawkę wrażeń i domysłów związanych z sezonem czwartym. Niestety co za dużo,
to nie zdrowo
, a do tego powiedzenia według mnie doskonale pasuje ostatni epizod
TVD3. Owszem producenci odwalili kawał dobrej roboty, można wręcz powiedzieć, 
że stanęli na głowach, by nam się spodobało, ale przez tą różnorodność i ogrom uczuć
i wydarzeń, wykorzystali całe nasze zapasy emocji, wyprali nas z nich - a przynajmniej
mnie, czego dowodem może być chociażby ta recenzja, dość nijaka, z dużym
dystansem do wszystkiego. Przy tylu ważnych i różnych od siebie aspektach trudno
wybrać jedynie kilka z nich. Do tego przydałoby się kilka takich recenzji i kilka
obejrzeń finału sezonu. Mam nadzieję, że jesienią Pamiętniki Wampirów wrócą
w dobrym stylu, a ich producenci ponownie zabłysną niezwykłym wyczuciem smaku -
którego tym razem mi zabrakło, a przecież w czym są prawdziwymi mistrzami.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz