sobota, 7 lipca 2012

Recenzja - Heart Of Darkness [3x19]


Jesteśmy po kolejnym odcinku naszego kultowego serialu.
W tym sezonie producenci mogą nas zaskoczyć już tylko w trzech odcinkach.
Chciałoby się powiedzieć: "Zaczynamy ostatnie odliczanie".
Jednak czy aby na pewno jest do czego odmierzać czas?

I tak, i nie. Mimo że producenci mieli dwa tygodnie na wszelkie poprawki niedociągnięć,
wydaje mi się, że nie wykorzystali ich w pełni. Oczywiście ogółem przyjemnie się to
oglądało, a scena z pocałunkiem Deleny i spotkanie Forwood'a przyćmiła całą resztę,
jednak nad niektórymi kwestiami mogli jeszcze popracować.

Zacznijmy od początku. Dokładniej początku z Alaric'iem... Nie wiem, jak wy,
ale ja powoli zaczynam mieć już dość tego na okrągło narzekającego
i ubolewającego nad swym losem łowcy wampirów. To się robi nudne,
dlatego też nie zdziwiłbym się, gdyby przygoda Rica niedługo dobiegła końca.
No chyba że przez swoje alter ego straci pamięć i zapomni, jak bardzo lubi narzekać -
co jest jednak mało prawdopodobne. Każde urozmaicenie tej postaci
jest więc jak najbardziej na korzyść, więc chwała producentom za to,
że wymyślili ciemną stronę nauczyciela historii
. Choć z drugiej strony
postać czarnego charakteru może przerosnąć możliwości aktorskie Matthew Davis'a.
Albo to, albo aktor na planie odcinka dziewiętnastego nie był w formie.
W końcowych mrocznych scenach z Alaric'iem zabrakło mi... mroku.
Cóż, może mr. Saltzman po prostu musi być tym potulnym barankiem za dnia
i umartwiającym się alkoholikiem w nocy?

Kolejne wątki przerosły wyżej opisany o głowę, a nawet klatkę piersiową.
Powrót Tyler'a do Mystic Falls i jego spotkanie w lesie, a potem lochach
Lockwood'ów, a więc w miejscu gdzie wszystko się zaczęło. I za to bardzo 
duży plus. Może nieco dziwna relacja hybrydy, na wieść o swojej
prawdopodobnej śmierci, no ale może producenci dali jej cynk, że przetrwa
do czwartego sezonu? A może najzwyczajniej w świecie tak zakochany przyjmuje
najgorsze wiadomości z ust wybranki serca. No i ostatnie ujęcie, rozmowa
o Klaroline i honorowa rezygnacja z noclegu u Caroline. Vampire-Barbie uważaj,
żebyś z tak błahego powodu, jakim jest Pierwotny, nie straciła prawdziwej miłości.
A Klaus? Niech poszuka Katherine, bo sam za nią tęsknię albo wepchnie się
między braci Salvatore. W końcu w "Romeo i Julii" nie ma miejsca dla Parysa.

Na koniec zostawiłem za pewne dla większości z was najlepsze, czyli wycieczkę
Deleny. Przyznam, że był to owocny wyjazd, bo wiele się podczas niego
dowiedzieliśmy, dużo się też wydarzyło, ale producenci mogli wymyślić nieco
inne sposób na spędzenie wolnego czasu pary w miłosnego trójkąta. Czy tylko
ja miałem wrażenie, że oglądam jeden z odcinków drugiego sezonu, gdzie Damon
także zabierał Elenę w wycieczkę? Fakt, tym razem Elena nie protestowała -
był to nawet jej pomysł, tym razem młoda Gilbert nie robiła też wampirowi
konkurencji w piciu alkoholu, ale "powrót do domu i tajemne przyglądanie się
Damonowi podczas jazdy"? Litości, ktoś tu się powtarza. Nie jest to może nic
rażącego po oczach, ale jeżeli mamy trzymać poziom, to go trzymajmy.
I zastanówmy się, czemu oglądalność stale maleje, zamiast piąć w górę?

Podsumowując, odcinek bardzo dobry, choć można mieć do niego kilka uwag.
Nie pozostaje nam nic innego, jak tylko czekać na kolejne odcinki. Spoilery 
narobiły smaku, pomysły producentów są z grubsza znane, więc czekamy na ich
realizację. Bo wydaje mi się, że przyszłe trzy odcinki podsumują nasz serial
i okaże się, jak długo utrzyma swój wysoki poziom. Sam mam nadzieję, że nie
zawiodę się i będzie to okres trwający przynajmniej kolejne trzy sezony,
bo do czego będę odliczał dni

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz